Pan Andrzej Markiewicz, kierownik Dzielnicowego Ośrodku Sportu i Rekreacji dzielnicy Praga-Północ, dzieli się swoją refleksją o współpracy zawodowej z osobą z niepełnosprawnością. Jak wiemy kontakt sprzyja dostrzeżeniu osoby pod fasadą stereotypu. To piękna relacja o poznawaniu drugiego człowieka.
Dzisiaj lepiej rozumiem, chociaż nadal nie zgadzam się z opinią znajomej, która jakiś czas temu w rozmowie oponowała przed zatrudnianiem niepełnosprawnych w „normalnym” środowisku pracy. Rozumiem, ponieważ jako przedstawiciel pracodawcy uczestniczyłem w takiej inicjatywie i w związku z tym mogłem lepiej przyjrzeć się realizacji tego programu, a jednocześnie zrozumieć skąd może się brać niechęć do podobnych działań. Przyznaję: oprócz przekonania o słuszności adaptacji zawodowej osób niepełnosprawnych, głębokiej wiary co do potrzeby realizacji tych działań, nie dysponowałem żadnym przygotowaniem „warsztatowym”, jak to osiągnąć. Jak się znaleźć w takiej sytuacji? Tego mi brakowało. Została właściwie tylko intuicja. A tu w drzwiach pojawia się stażysta, Pan Jacek. Nie był sam; pierwsze dni pracował pod opieką instruktora, trenera, opiekuna. Adaptacja stażysty zakładała jednak, iż z czasem nadzór i opieka ze strony Stowarzyszenia, będą się zmniejszały.
Pan Jacek miał mieć coraz więcej swobody i samodzielnie wykonywać powierzone prace. Jego samodzielność przekładała się oczywiście z początku na konieczność większego nadzoru, pomocy z naszej strony. Szczerze, to zaskakująco dla mnie, pozytywnie nowego kolegę przyjęli pozostali pracownicy. Tu mogłem liczyć na pomoc. Przy okazji dowiedziałem się czegoś nowego o nich. Jeśli chodzi o Pana Jacka, to nieco kłopotu było z egzekwowaniem czasu i dokładności wykonywanych poleceń naszego nowego kolegi, ale z czasem było coraz lepiej.
Nie wiem niestety do końca, jakie znaczenie dla Pana Jacka ma praca w naszej firmie? Nie wiem, jak odbierał moje uwagi, pochwały i zachęty, a niekiedy koleżeńskie połajanki, kiedy coś zrobił niewłaściwie, nie na czas, coś sknocił albo zrobił na odczepnego. W tym, zachowywał się, zadziwiająco podobnie, do każdego z nas. Mam nadzieję, że przez okres stażu poczuł się, jak pełnowartościowy pracownik nie objęty jakąś specjalną ochroną i ukryty pod parasolem. Wykonujący pracę, może nie do końca satysfakcjonującą, ale pożyteczną. Skazany na obcowanie z przełożonym, takim jak ja. Uczestniczący w życiu firmy ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Mam nadzieję, że znajdzie dla siebie miejsce w zawodowym świecie, w którym w pełni będzie mógł wykorzystać swoją dokładność i systematyczność. Miejsce, w którym znajdzie akceptację podobnie jak u nas, dla swojej pogody ducha i życzliwości.
A dlaczego teraz lepiej rozumiem opinię tej swojej znajomej? Bo wiem, iż wynikała ona z niewiedzy, nieznajomości ludzi, którym los przydzielił dodatkowy chromosom. Ja ich poznałem już nieco lepiej. To nie znaczy, że wystarczająco. Ale utwierdzam się w mało odkrywczym przekonaniu, że nie powinno być między nami barier.
Andrzej Markiewicz kierownik Dzielnicowego Ośrodku Sportu i Rekreacji dzielnicy Praga-Północ.